Czytając wiadomości na temat kosmologii i astronomii, zacząłem rozmyślać o planetach pozasłonecznych i ich nazewnictwie. Dokonano prawdopodobnego odkrycia trzeciej planety w układzie Proxima Centauri [1], czyli w naszym najbliższym kosmicznym sąsiedztwie. Zgodnie z przyjętą konwencją nadawania odkrytym dzieciom gwiazd kolejnych liter alfabetu (za macierzystą gwiazdą lub gwiazdami układu), ten mały i gorący glob otrzymał nazwę Proxima d. O ile można to tak ująć, nie jest to planeta szalenie interesująca — mniejsza od Marsa i z pewnością smagana przez katastrofalne flary powstające regularnie z magnetycznej aktywności swojej gwiazdy.
Jednak rozbudziło to moją wyobraźnię. A gdyby tak zmienić się na chwilę w nieznanego mieszkańca innego świata? Jak nazwałby Ziemię?
Gdyby korzystał z systemu nazewnictwa analogicznego do naszego, widzę dwie możliwości: jeśli Ziemię odkrył dzięki jakiejś aktywności Ziemian, nasza błękitna drobina byłaby pierwszą poznaną spośród gromadki wirującej wokół Słońca. Przypuszczam, że nazywałaby się wtedy Sol b albo Helios b. Jeśliby zaś zaobserwował ją metodami podobnymi do znanych nam obecnie [2], być może musiałaby ustąpić pierwszeństwa przynajmniej Jowiszowi i Saturnowi jako kropkom znacznie cięższym i bardziej zaburzającym ruch Słańca, lub Wenus i Merkuremu jako kropkom częściej zaciemniającym tarczę naszej gwiazdy — więc sądzę, że mogłaby jej przypaść litera między b a f.
Jednak niezależnie od hipotetycznego miejsca w alfabecie solarnych planet, bardzo zaintrygowała mnie wizja usłyszenia o odkryciu Sol f, kolejnej pozycji w ciągle rosnącym katalogu dalekich ziem — skalistej, otulonej łagodną atmosferą kropli potencjału życia, orbitującej wewnątrz ekosfery spokojnej gwiazdy — wystarczająco blisko, żeby nie umknąć uwadze, ale wystarczająco daleko, żeby być może na zawsze pozostać tajemniczą błyskotką w niepoliczalnym korowodzie gwiazd.
[1]: https://www.space.com/proxima-centauri-third-exoplanet-candidate
[2]: https://pl.wikipedia.org/wiki/Metody_poszukiwania_planet_pozasłonecznych