Zbyt wcześnieś, Słońce, wstało
Nad fałdami zmiętej pościeli
Pasmem śnieżnych gór

Zbyt jasnoś zaświtało
Pod atłasem zsuniętych powiek
Białym ogniem chmur

Na wskroś tyś mój pokój rozedniało
Raziło członki zdjęte snem
Z prześcieradła chłodnego stawu
Wypłoszyło nimfie cienie

I nie dość Ci było, zbyt mało
Na ołtarzu swej światłości
Złożyć naręcze mojego ciała —
Zechciałoś żądać najwyższej ceny:

Dopiero wstanie Cię udobruchało…


20 maja 2018